Wywiad z Agnieszką Nienartowicz
Podczas wernisażu wystawy „Rozkosz i Terror” Agnieszki Nienartowicz (06.08), miałyśmy okazję przeprowadzić krótki wywiad z artystką. Od początku byłyśmy zainteresowane poruszanym na obrazach tematem wiary porównanej do złudnego schronienia, co stanowiło dla nas nowe spojrzenie na tę kwestię. Wiedziałyśmy też że niesamowita dokładność w oddaniu szczegółów, obecność tajemniczego klimatu na przedstawieniach oraz niedopowiedzenia skłaniające do wejrzenia w głąb siebie są elementami, które mogą zainteresować szersze grono odbiorców
Sam wernisaż rozpoczął się refleksyjną mową artystki, podczas której otworzyła się przed publicznością, co nadało mu wręcz intymnej atmosfery. Następnie w niepewności oczekiwałyśmy na rozpoczęcie wywiadu, który mógł odbyć się dopiero po wernisażu, gdyż artystka była zajęta rozmowami z gośćmi, jednak podczas samej rozmowy chętnie opowiadała o swojej twórczości jak i o etapach życia mających na nią wpływ.
Zdając sobie sprawę, iż w wielu odbiorcach wystawa „Rozkosz i Terror” mogła pozostawić pewne niedopowiedzenia, zachęcamy do przeczytania zapisu naszej rozmowy:
Ida Popławska i Pola Dziurzyńska: Czy wiara obecna w Pani życiu podczas dorastania miała wpływ na Pani późniejszą twórczość?
Agnieszka Nienartowicz: Oczywiście, ponieważ to właśnie ona mnie ukształtowała – i to w wyjątkowo mocnym stopniu. To gdzie się urodziliśmy, wychowaliśmy, w czym byliśmy zanurzeni wsiąka w nas i rzutuje na wszystkie aspekty życia.
Co takiego zadziało się w Pani życiu, że w pewnym momencie podjęła Pani decyzję o rezygnacji z wyznania katolickiego?
AN: Jestem osobą z natury stawiającą dużo pytań. W pewnym momencie było ich zbyt dużo, a chrześcijańskie odpowiedzi nie były dla mnie satysfakcjonujące.
Czy religia obecna jest teraz w Pani życiu?
AN: Nie praktykuje obecnie żadnego wyznania. Natomiast wiem, że mimo wszystko pozostały we mnie pewne konstrukty, które w dalszym ciągu podświadomie na mnie oddziałują.
Według Pani wiara jest kwestią wyboru?
AN: Myślę, że mamy jedynie złudną możliwość wyboru. Człowiek ma potrzebę zaspokojenia pewnych braków i niedostatków za pomocą wiary. Wszystko to dzieje się na poziomie nieświadomym. Dla mnie samej zrozumienie tego było kluczowe w procesie weryfikacji mojego religijnego światopoglądu.
Gdzie, według Pani, znajduje się granica pomiędzy narzucaniem wiary, przekonywaniem i dzieleniem się nią?
AN: Osoby kierowane przez jakieś ideały postrzegają je jako zasady, z którymi nie można dyskutować. Nie chodzi im więc o narzucenie komuś swojej wiary, a właśnie o przekonanie do jedynej i prawdziwej wizji świata.
Jaka jest geneza malowanych przez Panią tatuaży jako symbolu piętna pozostawianego przez religię? Jak doszło do malowania tych tatuaży?
AN: Mimo dozy krytyki wobec religii, której nie ukrywam, wciąż mam do niej szacunek, ponieważ ukształtowała mnie i spowodowała, że jestem dzisiaj takim, a nie innym, człowiekiem.
Co do samej genezy tatuaży i w ogóle moich obrazów, myślę, że w moim malarstwie splotło się wszystko to, co sama czuję, przeżywam, o czym myślę i co jest dla mnie w jakiś sposób bardzo ważne. To najprostsza ale i najbardziej prawdziwa odpowiedź.
Co rozumie Pani przez stwierdzenie, że „religia pozostawia po sobie piętno”? Czy dotyczy to również Pani życia?
AN: Rozumiem ten element jako pozostałość po dawnych systemach myślowych – tych, w których się dorasta. Wydaje mi się, że są one nie do usunięcia, tak jak ojczysty język.